Wojna nie jest przerażona miłością, a miłość wojną.
Kiedy ucichną armaty, zawsze zostaje jeszcze jedna broń: miłość
Leopold Staff
Żołnierze polskiego powojennego podziemia zbrojnego często postrzegani są zbyt jednowymiarowo, a przedstawienie ich życiorysu nieraz ogranicza się do wymienienia akcji zbrojnych, w których brali udział czy też wspomnienia ich dramatycznych losów w rękach komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.
A przecież, nawet podczas trudnej i wymagającej służby w oddziałach partyzanckich lub siatkach terenowych, osoby te pragnęły również znaleźć ostoję normalności, by czerpać z życia jak najwięcej. Chciały mieć przyjaciół, podobać się, czy wreszcie kochać i być kochanym.
Doskonałym tego przykładem jest historia dowódcy 1. Szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK por. Zygmunta Błażejewicza „Zygmunta” i sanitariuszki wspomnianego oddziału, Alicji Trojanowskiej „Krystyny”.
Historia ich relacji warta jest opowiedzenia, nie tylko dlatego, że działa się w niezwykłych okolicznościach, ale także dlatego, że znalazła pomyślne zakończenie.
Wielokrotnie zaś bywało zupełnie inaczej i mnożyć można przypadki, gdy żołnierze ginęli w walce albo zostawali zamęczeni w katowniach Urzędu Bezpieczeństwa pozostawiając swoje sympatie, czy małżonków.
„Zygmunt”
On – rówieśnik niepodległości (urodził się w 1918 r. w Witebsku) – pochodził z rodziny, wywodzącej się po części ze szlachty tatarskiej. Rodzice, ojciec inżynier-geodeta i mama dentystka, byli dobrze sytuowani materialnie.
Młody Zygmunt uczęszczał do renomowanego jezuickiego gimnazjum w Wilnie, gdzie w 1938 r. zdał maturę (za drugim razem). Gdy rok później wybuchła wojna, walczył w 6. Pułku Piechoty Legionów.
Po powrocie na Wileńszczyznę bardzo szybko, bo już w listopadzie 1939 r., rozpoczął działalność w ramach powstającej konspiracji. Był członkiem kolejno: Służby Zwycięstwu Polski, Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej.
Od jesieni 1943 r. służył w oddziale partyzanckim por. Adama Boryczki „Tońki”, działającym w okolicach Puszczy Rudnickiej. Walczył z Niemcami, a także z policją litewską i łotewską oraz partyzantką sowiecką. Podczas służby wykazywał się odwagą, opanowaniem i zdolnościami dowódczymi.
Latem 1944 r. przeszedł ze współtowarzyszami broni za „linię Curzona”, a od grudnia tegoż roku dowodził sekcją likwidującą komunistycznych konfidentów w okolicach Bielska Podlaskiego.
Gdy wiosną 1945 r. mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” otrzymał rozkaz wyjścia w pole, Błażejewicz objął dowództwo 1. Szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK/AKO.
„Krystyna”
Ona – była córką nauczyciela i choć urodziła się w 1921 r. w Dąbrowie Górniczej, to młodość spędziła na Białostocczyźnie, gdzie też skończyła gimnazjum. Podczas wojny pracowała fizycznie w ogrodnictwie, a potem w laboratorium fotograficznym.
W 1941 r. wstąpiła do konspiracji (najpierw ZWZ, a później AK), w którą zaangażowany był także jej brat Jerzy (ps. Grot). W ramach działalności podziemnej odbyła – co okazało się później bardzo istotne – przeszkolenie sanitarne.
Pierwsze spotkanie
„Zygmunt” i „Krystyna” poznali się 30 kwietnia 1945 r., gdy 1. Szwadron obozował na terenie Puszczy Białowieskiej. Jak wspominał Błażejewicz:
Łącznicy ,,Łupaszki” […] przyprowadzili do szwadronu dwie zabiedzone kobietki z siatki. […] Kobietkom radzono: „Tylko nie do Zygmunta. Nie wytrzymacie!” Toż to był dopiero początek, a ludzie już wiedzieli! Rady nie posłuchały. Na drugi dzień siostry „Krystyna” (Alicja Trojanowska – K. Ś.) i „Danka” (Wanda Czarnecka) stanęły do raportu z prośbą o pozostanie w szwadronie jako sanitariuszki.
Odważny (podkomendni określali go nawet mianem „Szalonego”), postawny, niebieskooki blondyn szybko zrobił na sanitariuszce „Krystynie” duże wrażenie, bo już trzeciego dnia pobytu w szwadronie miała miejsce niecodzienna sytuacja. Alicja, jeszcze w trakcie trwania walki z napotkaną grupą Milicji Obywatelskiej, podeszła do swojego dowódcy, który po latach opisywał:
Po jaką cholerę siostra tu się pchała? – pytam. „Mnie jakoś przy panu bezpiecznie”.
Oświadczyny
Relacja szybko rozwijała się, a i „Zygmunt” był pod silnym wpływem „Krystyny”. Podziwiał jej opanowanie oraz zaangażowanie w opiekę nad rannymi (niejednokrotnie opatrywała na polu walki również przeciwników partyzantów).
Wspólny udział w kolejnych udanych akcjach zbrojnych szwadronu (m.in. w Boćkach, Brzezinach, Sikorach, Topiło-Majdanie), a także trudne warunki partyzanckiego życia scalały młodych.
Porucznik „Zygmunt” był zdecydowanym mężczyzną. Pewny swego uczucia, kilka dni po słynnej akcji w Miodusach Pokrzywnych (która miała miejsce 18 sierpnia 1945 r.) oświadczył się siostrze „Krystynie”, dając jej kilka godzin do namysłu.
Szczęśliwie, młoda sanitariuszka zgodziła się wyjść za dzielnego i charyzmatycznego oficera. Dalsze wydarzenia potoczyły się bardzo szybko.
Późnym wieczorem 27 sierpnia 1945 r. „Zygmunt” zapukał w gościnne progi plebanii w niewielkiej miejscowości Osmola, położonej między Bielskiem Podlaskim a Siemiatyczami. Posługiwał tam życzliwy partyzantom ks. Kazimierz Godlewski, proboszcz miejscowej parafii pw. Matki Bożej Bolesnej:
Ksiądz siedział na łóżku. Ja: „Mam ważną sprawę”. Ksiądz: „Chcesz się żenić?” Ja: „Tak”. Ksiądz: „Zwariowałeś”. Ja: „Nu, razem przez życie”. „Chodźcie do spowiedzi” – wiadomo, ksiądz.
Partyzanckie wesele pod osłoną karabinów
Zarówno sam ślub, jak i wesele były iście partyzanckie, co wszak dodawało romantyzmu. Już sama ceremonia zaczęła się pięć minut przed północą, odbywała się więc pod osłoną nocy i…. dwóch karabinów maszynowych – jednego ulokowanego na stopniach kościoła, a drugiego obserwującego pobliską drogę i chroniącego przed nieproszonymi „gośćmi weselnymi” z UB, LWP czy NKWD.
Świadkami byli ppor. Bolesław Sawicz-Korsak „Biały Bolek” i por. Lucjan Minkiewicz „Wiktor”. „Zygmunt” pożyczył obrączkę od jednego ze swoich żołnierzy, a Alicji za obrączkę posłużył rodowy, XIX-wieczny pierścionek. Ksiądz Godlewski wygłosił krótkie przemówienie, zagrzewając młodych słowami: Trzymajcie się, nie dajcie się.
Kilka godzin później, 28 sierpnia, w Osmoli, odbyło się skromne wesele. W menu były kapuśniak i samogon. Jeden z najdzielniejszych żołnierzy oddziału, kpr. Janusz Rybicki „Kukułka”, podczas zabawy przesadził z alkoholem i w przypływie szczerości rozpaczał:
Nie ma porucznika. Zabrała. Teraz my przepadlim.
Alice Dubois i Jean Morelais
Państwu młodym nie dane było długo cieszyć się pobytem na polskiej ziemi. Ze względu na dużą aktywność bojową szwadronu, jego dowódca był intensywnie poszukiwany przez NKWD i UB.
Ścigano go listami gończymi wyznaczając nagrodę w wysokości – bagatela – 100 000 złotych. Przede wszystkim jednak mjr „Łupaszka”, będąc wykonawcą rozkazu komendanta Armii Krajowej Obywatelskiej płk. Władysława Liniarskiego „Mścisława”, zarządził demobilizację brygady i rozformowanie szwadronów.
Wobec tego, najlepszymwyjściem pozostawał wyjazd za granicę. „Zygmunt” wraz ze świeżo poślubioną żoną na początku października 1945 r. opuścili oddział, a w listopadzie przedostali się do okupowanych Niemiec pod fałszywymi nazwiskami (Alicja jako Alice Dubois, a Zygmunt jako Jean Morelais).
Wyjazd nie obył się bez kontrowersji – jak wynika z badań historyków Błażejewicz wcześniej nie zapewnił swoim podkomendnym (mimo, iż był do tego zobowiązany) środków finansowych i dokumentów niezbędnych do rozpoczęcia cywilnego życia.
Życie na emigracji
Dalsze koleje losów Zygmunta i Alicji to trudy emigranckiego życia, w którym nie brakło zmartwień, a nawet nieszczęść.
W pierwszej fazie było to jeszcze życie „wojskowe”. Po przedostaniu się do strefy amerykańskiej Błażejewiczowie trafili w grudniu 1945 r. do obozu oficerskiego w Murnau w Bawarii.
Miesiąc później byli już w strefie brytyjskiej, w jednym z obozów w Schleswig Holstein (Alveslohe). Dalsza ich droga wiodła przez Włochy (Porto San Giordgio, miejsce stacjonowania 2. Korpusu Polskiego) i Wielką Brytanię, gdzie przebywali od listopada 1946 r.
Na wyspach były partyzant próbował odnaleźć się zawodowo. Pracował najpierw jako pomocnik serowara, następnie przez ponad rok był górnikiem w kopalni węgla w Cortonwood.
Wyjazd do Ameryki
Aklimatyzacja w Wielkiej Brytanii sprawiła powiększonej już rodzinie (na początku grudnia 1947 r. Alicja urodziła syna Krzysztofa) nie lada problemy.
Małżonkowie podjęli decyzję o wyjeździe do Ameryki Południowej. W marcu 1948 r. Błażejewiczowie weszli na pokład statku, który miał ich przewieźć do dalekiej Argentyny.
Już drugiego dnia podróży rodzinę dotknęło wielkie nieszczęście, bowiem ich trzymiesięczny synek zmarł. Pogrzeb mógł odbyć się dopiero po zejściu na ląd, a dziecko pochowano w Puesto Bilbao, pod Buenos Aires.
Już w Argentynie na świat przyszły dwie córki państwa Błażejewiczów – Zofia i Renata. Aby utrzymać rodzinę, były dowódca 1. Szwadronu podjął pracę fizyczną jako cieśla.
Po kilkunastu latach spędzonych w Ameryce Południowej, w 1960 r. rodzina Błażejewiczów w poszukiwaniu lepszego życia wyjechała z Buenos Aires do Stanów Zjednoczonych.
Osiedliła się na początku w Pittsburgu w Pensylwanii, by osiąść później w Chicago, a następnie w nieodległym stanie Wisconsin.
Błażejewicz pracował jako mechanik maszynowy. Aklimatyzację ułatwił fakt otrzymania przez Zygmunta i Alicję obywatelstwa USA w 1965 r. Kilkanaście lat później rodzina przeprowadziła się do znanej z gorącego klimatu Arizony.
Porucznik z 5. Brygady co jakiś czas brał udział w uroczystościach patriotycznych, organizowanych przez polonijne szkoły, czy stowarzyszenia.
Zostałem sam ze swoimi myślami
Po przemianach w Polsce w 1989 r., gdy wyjazdy nad Wisłę przestały się wiązać z groźbą represji za działalność przeciwko komunistom, „Zygmunt” odwiedzał kraj, w tym Podlasie, które wiosną i latem 1945 r. było teatrem starć zbrojnych między „Łupaszkowcami” a siłami UB, LWP i NKWD. Chętnie dzielił się wspomnieniami i opowiadał o dawnych wydarzeniach.
Późniejsze lata życia małżonków nie przebiegały jednak bez trosk. Niejednokrotnie brakowało im środków finansowych, co było spowodowane zwłaszcza chorobami najbliższych. 6 lutego 1994 r. „Zygmunta” spotkał wielki cios, kiedy odeszła jego ukochana żona. W liście do przyjaciela napisał:
Przeżyła 72 lata. Żyliśmy razem 48 lat – idąc przez Świat. Zostałem sam ze swoimi myślami. Bóg tak chciał. Pomódlcie się, żeby i ja jak najprędzej poszedł Tam do Niej.
Zygmunt dołączył do Alicji 23 lata później, 1 kwietnia 2017 r. Przeżył 98 lat. Małżonkowie spoczywają na cmentarzu w amerykańskim mieście Mesa, w stanie Arizona.
Kamil Świderski
Bibliografia:
Błażejewicz Z., W walce z wrogami Rzeczpospolitej: partyzanckie wspomnienia z Wileńszczyzny i Podlasia, Zwierzyniec-Rzeszów 2003.
Krajewski K., Łabuszewski T., „Łupaszka”, „Młot”, „Huzar”. Działalność 5 i 6 Brygady Wileńskiej AK 1944 – 1952, Warszawa 2002.
Zygmunt Błażejewicz, [w:] Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944-1956. Słownik biograficzny, t. 6, red. K. Krajewski, s. 39-50.


