Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Marek Budzisz o wojnie na Ukrainie i sytuacji Polski

O wyzwaniach stojących przed Polską w związku z wojną na Ukrainie mówił w Muzeum historyk i ekspert ds. Rosji oraz obszarów postsowieckich w Fundacji Instytut Wolności Marek Budzisz. Spotkanie odbyło się we wtorek 26 września.

Spotkanie z Markiem Budziszem pt. „Geostrategiczne położenie Polski w kontekście wojny na Ukrainie” cieszyło się dużym zainteresowaniem. Ekspert – publicysta, historyk i działacz opozycji antykomunistycznej – zaczął od zarysowania obecnej sytuacji na froncie.

– Wiele wskazuje na to, że wojna na Ukrainie nie zakończy się szybko. Na początku roku były takie nadzieje, że ofensywa, która miała się zacząć późną wiosną bądź latem, gdyby doprowadziła do przełomu na froncie, rozbicia sił rosyjskich, dojścia Ukraińców do Morza Azowskiego, mogłaby sprawić, że Rosjanie zmieniliby swoją dotychczasową linię polityczną i zasiedli do stołu rokowań, przyjmując w konsekwencji warunki, które byłyby po myśli ukraińskiej. Dzisiaj wydaje się to bardzo mało prawdopodobne.

Analitycy są zdania – dodał nasz gość – że Ukraina nie ma ani potencjału sprzętowego, ani ludzkiego, aby realnie myśleć o przełamaniu linii rosyjskich.

– Wojna nie zakończy się w roku przyszłym, a niewykluczone, że nie skończy się w roku kolejnym. Co więcej, Rosjanie nie sygnalizują gotowości prowadzenia rozmów pokojowych. Kształt polityczny porozumienia, który opisują, jest nie do przyjęcia przez stronę ukraińską (…) Rosjanie wciąż uważają, że są w stanie wojnę wygrać: utrzymać dotychczasowe zdobycze terytorialne łącznie z Krymem i wymusić na Ukrainie jej pozablokowy status.

Jak mówił Marek Budzisz kluczowa jest kontrola nad Krymem.

– (…) jest tym elementem, od którego zależy przyszła sytuacja strategiczna w rejonie i na całym Morzu Czarnym, przynajmniej północnej jego części. Ten, kto kontroluje Krym, ten w gruncie rzeczy kontroluje politykę zagraniczną i handlową Ukrainy.

Marek Budzisz mówił też, że obecna wojna jest elementem większej rozgrywki o kontrolę nad Europą Środkową.

– Są moim zdaniem tylko dwa państwa w tej części Europy, które – jeżeli połączą swoje wysiłki w sferze militarnej – są w stanie zbudować potencjał wojskowy, który byłby w stanie równoważyć potencjał rosyjski. Tym państwami są Polska i Ukraina.

Droga do tego jest jednak długa i niełatwa. Według Marka Budzisza Ukraina nie dokonała jeszcze wyboru strategicznego interesu państwa. Ponadto zbudowanie przez Polski odpowiedniej armii, ze względu na demografię, nie jest możliwe w obecnych warunkach. Umożliwić to mogłoby wprowadzenie powszechnego modelu obrony Ojczyzny, z obowiązkową służbą wojskową.

– Nasi sojusznicy z zachodu nie tylko się rozbroili, ale również nie sygnalizują gotowości znaczącego zwiększenia nakładów na rozbudowę sił lądowych – mówił Marek Budzisz. – Francja skokowo zwiększa swój budżet wojskowy, ale rozbudowuje swój potencjał atomowy, marynarkę wojenną i lotnictwo, natomiast siły lądowe pozostają niezmienione. Wielka Brytania redukuje swoje siły lądowe. Niemcy mają siły o połowę mniejsze niż my.

– Dzisiaj mamy może 118-120 tys. żołnierzy zawodowych, z czego ocenia się, że siły lądowe stanowią 68-70 tys. żołnierzy, a i tak jesteśmy dwa razy silniejsi niż Niemcy. W wielkiej wojnie na wschodzie Europy, jeśli ona wybuchnie, potencjał pancerny będzie odgrywał swoją rolę ze względu na ukształtowanie terenu. Dzisiaj Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy, Włosi, Hiszpanie razem wzięci mają mniej czołgów niż Polska. Trudno na tej podstawie budować nadzieję, że w ciągu 5-10 lat zachód zbuduje tak duże siły lądowe, ażeby przyjść z odsieczą Polsce i państwom wschodniej flanki.

NATO ma plan stworzenia korpusu liczącego 300 tys. żołnierzy gotowych wziąć udział w walkach.

– Ale dzisiaj można się doliczyć ok. 100 tys. żołnierzy, natomiast pozostałych 200 tys., którzy mieliby wejść do działania w ósmym i kolejnych dniach od wydania stosownego rozkazu, po prostu nie ma. Zbudowanie tego idzie bardzo wolno, opornie, terminy są przesuwane.

Podczas spotkania można było zadawać pytania Markowi Budziszowi, a chętnych nie brakowało.

Po oficjalnej części był czas na autografy i rozmowy w mniejszym gronie na tematy związane z geopolityką.

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyPowrót do sklepu
    Skip to content