„Walczyliśmy o Orła, teraz – o koronę dla Niego, hasłem naszym Bóg, Ojczyzna, Honor” – pisał na ulotkach, rozwieszanych na terenie Podhala, mjr Józef Kuraś „Ogień”, któremu latem 1946 r. podlegało kilkanaście oddziałów, skupiających w sumie ok. 600 partyzantów, skutecznie paraliżujących instalowanie władzy komunistycznej w Krakowskiem.
Jego żołnierze tylko w powiecie nowotarskim rozbroili wszystkie posterunki MO oprócz Zakopanego i Szczawnicy. Niektóre kilkakrotnie. Strach przed nim paraliżował komitety PPR. Nakładał kontrybucje, na funkcjach sołtysów obsadzał swoich ludzi, likwidował konfidentów, funkcjonariuszy UB i NKWD oraz najgorliwszych sługusów nowego okupanta.
Komuniści przez kilkadziesiąt lat kreowali opinie o „Ogniu”. Publicystyka peerelowska nie pozostawiła na nim i jego partyzantach suchej nitki. Zrobiono z nich zwykłą bandę rabunkową, a ich dowódcę „łotrem” o rękach splamionych krwią niewinnych ludzi, w tym również Żydów, co stało się pretekstem do obwołania go antysemitą.
Taki mechanizm działał, niestety, w odniesieniu do całego zjawiska zbrojnej walki z komunistami z drugiej połowy lat 40-tych i początku 50-tych ubiegłego stulecia. Dla brukania życiorysu Józefa Kurasia „Ognia” nie było przez cały ponad czterdziestoletni okres PRL-u żadnej przeciwwagi, lecz mimo tego pamięć i legenda tego dzielnego Górala jest żywa do dziś nie tylko na Podhalu, ale i w całej Polsce.
Zrobiono z nich zwykłą bandę rabunkową, a ich dowódcę „łotrem”
Józef Kuraś urodził się w Waksmundzie k. Nowego Targu 23 października 1915 r., jako najmłodszy syn Józefa i Antoniny z d. Ligęza, w rodzinie o dużych tradycjach patriotycznych. Miał braci Władysława, Wojciecha, Jana i Michała oraz młodszą siostrę Marię. W latach 1921-1926 chodził do szkoły w Waksmundzie, a w latach 1928-1933 do gimnazjum w Nowym Targu.
W 1936 r. został powołany do odbycia służby w 2. Pułku Strzelców Podhalańskich w Sanoku, a następnie skierowany do szkoły podoficerskiej Korpusu Ochrony Pogranicza w Głębokiem; po jej ukończeniu awansowano go do stopnia kaprala. Po kursie pełnił służbę w Słobodce koło Wilna.
Po powrocie z wojska Kuraś zajął się pracą i włączył w nurt polityki ludowej. Późną wiosną 1939 r. został wezwany na kilkutygodniowe ćwiczenia w szeregach 1. PSP w Nowym Sączu. We wrześniu 1939 r. walczył w szeregach 8. kompanii pod dowództwem kpt. Lucjana Świerczewskiego. 18 września, na drugi dzień po przekroczeniu polskiej granicy przez wojska sowieckie, dowództwo 1. PSP postanowiło się poddać Niemcom.
Józef Kuraś nie oddał się do niewoli i po nieudanej próbie przedostania się do Francji, 14 października 1939 r. wrócił do Waksmundu. Zaangażował się w działalność tworzących się struktur Organizacji Orła Białego, która w tym rejonie Polski stała się niebawem zalążkiem Związku Walki Zbrojnej. Przysięgę w ZWZ złożył w marcu 1940 r.
W 1941 r. przystąpił do powiązanej z ZWZ i konspiracyjnym Stronnictwem Ludowym „Roch” Konfederacji Tatrzańskiej, w której pod pseudonimem „Orzeł”, został dowódcą grupy dywersyjnej.
Niemcy zamordowali 73-letniego ojca, żonę Elżbietę i 2-letniego synka Zbyszka. Dom oblano benzyną i spalono.
Na przełomie lutego i marca 1942 r. Niemcy rozbili Konfederację Tatrzańską, a aresztowania uniknęli jedynie podkomendni Kurasia, którzy stali się zalążkiem jednego z pierwszych oddziałów partyzanckich Armii Krajowej na Podhalu o krypt. „Wilk”.
29 czerwca 1943 r. na Józefa Kurasia spadł ogromny cios. W odwecie za zlikwidowanie na Turbaczu dwóch agentów gestapo Niemcy otoczyli jego dom rodzinny w Waksmundzie, zamordowali 73-letniego ojca, żonę Elżbietę i 2-letniego synka Zbyszka. Dom, w którym znajdowały się ciała zabitych, oblano benzyną i spalono. Od tej tragedii Kuraś zmienił pseudonim na „Ogień”, rozpoczynając nowy rozdział w walce z wrogiem.
W AK Kuraś został awansowany do stopnia plutonowego 9 lipca 1943 r. Pod rozkazami dwóch kolejnych dowódców oddziału „Wilk”- por. Władysława Szczypki „Lecha” i ppor. Jana Stachury „Adama”, „Ogień” uczestniczył w wielu akcjach.
W końcu grudnia 1943 r., dowodząc oddziałem w czasie nieobecności kolejnego dowódcy por. Krystyna Więckowskiego „Zawiszy”, zszedł z grupą podkomendnych do pobliskiej Ochotnicy. W tym czasie Niemcy zaskoczyli partyzantów i rozbili ich obóz, zabijając dwóch ludzi. „Ogień” został przez dowódcę obciążony odpowiedzialnością za te wydarzenia i choć wielokrotnie zwracał się do Komendy Okręgu AK o szczegółowe śledztwo, „Zawisza” samowolnie wydał rozkaz zastrzelenia Kurasia.
Po kilku nieudanych próbach likwidacji, wiosną 1944 r. „Ogień” opuścił szeregi AK i wkrótce odbudował oddział, który od tej pory działał w strukturach konspiracyjnego SL „Roch”, jako jego zbrojna formacja – Ludowa Straż Bezpieczeństwa. Jesienią 1944 r. grupa „Ognia” otrzymała status oddziału egzekucyjnego Powiatowej Delegatury Rządu RP w Nowym Targu a dowódca, który w tym czasie w ramach LSB został awansowany do stopnia porucznika, był odpowiedzialny za wykonywanie wyroków podziemnych cywilnych sądów specjalnych.
Nie należał do sympatyków sowietów
Latem 1944 r. doszło do spotkania z pojedynczymi oddziałami sowieckimi. „Ogień” za zgodą nowotarskiego Powiatowego Kierownictwa Ruchu Ludowego (PKRL) nawiązał kontakt z grupą Ludmiły Gordijenko „Tania”. Chociaż Kuraś nie należał do sympatyków sowietów, to współdziałał z nimi z powodu wspólnoty interesów – walki z Niemcami. 20 stycznia 1945 r. wspólnie z AL rozbił kolumnę niemieckich samochodów ciężarowych pod Klikuszową.
Współpracował z regularną Armią Czerwoną, prowadząc Rosjan sobie znanymi szlakami górskimi. Dzięki szybkiemu opanowaniu okolic Nowego Targu, Niemcy opuścili miasto pozostawiając je nienaruszone. 30 stycznia 1945 r. „Ogień” ze swym oddziałem i grupą partyzantów sowieckich wkroczył do Nowego Targu.
Bezpośrednio po zdaniu broni i rozwiązaniu oddziału Józef Kuraś, wspólnie z ppor. Zygmuntem Sieleckim z AL, przystąpił do tworzenia zalążków przyszłej Komendy Powiatowej MO. Z racji tego „Ogień” i jego ludzie zostali uznani za funkcjonariuszy MO; samego Kurasia zaczęto określać mianem komendanta powiatowego. Na początku lutego 1945 r. przybyła z Krakowa ekipa dla zorganizowania Komitetu Powiatowego PPR, KP MO i PUBP.
PPR organizował Władysław Machejek jako sekretarz, komendantem powiatowym MO został mianowany ppor. Aleksander Karaś, a szefem PUBP – ppor. Stanisław Strzałka. Doszło do pierwszego spotkania Kurasia z nominatami. Z pewnością rozmowa nie należała do łatwych, jednakże obie strony musiały dojść do porozumienia, gdyż 8 lutego „Ogień” udał się wraz z Janem Kolasą „Powichrem” do Lublina na rozmowy z „władzą ludową”.
Rozmowy z „władzą ludową” – pojechaliśmy tam, ale nic nam się nie spodobało
Z Lublina udali się do Warszawy (Rząd Tymczasowy i Komitet Centralny PPR przeniesione zostały wcześniej do stolicy) gdzie w Departamencie Kadr MBP Kuraś otrzymał skierowanie do pracy w PUBP w Nowym Targu, które równało się nominacji na kierownika. Z tym dokumentem zameldował się w połowie marca w Wojewódzkim UBP w Krakowie, tym samym otrzymując formalny angaż na rzeczone stanowisko. Nominaci w Nowym Targu poczuli się zagrożeni.
Przecież bezpośrednio po wyjeździe Kurasia rozpoczęli weryfikację członków UBP i MO, zwalniając ludzi nie związanych z PPR i obsadzając stanowiska swoimi. Jednocześnie trwało dochodzenie na temat przeszłości okupacyjnej Kurasia, potrzebne do sporządzenia wniosku o zwolnienie go ze służby w trybie natychmiastowym. Kuraś po powrocie zastał swoje stanowisko obsadzone przez nieznaną osobę, udał się więc do Zakopanego by objąć funkcję zastępcy szefa UBP. Według „Powichra”: pojechaliśmy tam, ale nic nam się nie spodobało. Tymczasem WUBP, na wniosek nadesłany z Nowego Targu, wszczął śledztwo przeciw Kurasiowi.
Oprócz zarzutów z czasu okupacji, doszły nowe, a mianowicie pijaństwo na posterunkach MO oraz „znikanie broni”. Należy liczyć się z faktem, że Kuraś dysponując swoimi ludźmi zarówno w Urzędach nowotarskim i krakowskim, mógł mieć informacje dotyczące postępowania przeciwko niemu. 11 kwietnia 1945 r. został wezwany do WUBP – prawdopodobnie w celu złożenia wyjaśnień, jednak licząc się z możliwością aresztowania nie stawił się tam i ponownie ruszył w góry.
Za Polskę bez komunistów
13 kwietnia 1945 r. przeprowadził na Turbaczu odprawę swoich byłych podkomendnych, zapowiadając walkę przeciw ZSRS i komunistom. Bronisław Szokalski „Herkules” (adiutant Kurasia) wspominał, że „Ogień” wygłosił przemówienie, w którym powiedział m.in., że walkę musimy zacząć od początku i teraz będziemy się bić za Polskę bez komunistów.
Surowe przestrzeganie zasad dyscypliny i konspiracji
Zgrupowanie „Ognia” przyjęło nazwę Oddział Partyzancki „Błyskawica” i od początku zorganizowane było według wzorów wojskowych. Surowe przestrzeganie zasad dyscypliny i konspiracji było jedynym środkiem zapewniającym bezpieczeństwo oddziału i skuteczne dowodzenie.
Według szacunków, opartych na późniejszych danych MSW, liczba partyzantów „Ognia” przebywających w oddziałach leśnych oscylowała w granicach 500-700 osób. Sieć wywiadu, łączników i informatorów była kilkakrotnie bardziej rozbudowana.
Na czele całego zgrupowania stał sztab, który tworzyli wyszkoleni oficerowie i najbardziej zaufani współpracownicy. „Ogień” bezpośrednio dowodził Oddziałem Ochrony Sztabu, który najczęściej kwaterował w Gorcach. Funkcje zastępców dowódcy pełnili Jan Kolasa „Powicher” i bratanek „Ognia”, Kazimierz Kuraś „Kruk”, szefem był Józef Sral „Smak”, kwatermistrzem – jego syn – Stanisław Sral „Zimny”. Stanisław Ludzia „Harnaś” i Bogusław Szokalski „Herkules” byli osobistymi adiutantami dowódcy i łącznikami.
Do likwidacji agentury i wykonywania wyroków została powołana przez „Ognia” tzw. Komisja Szybko-Wykonawcza. Wyroki wydawane były na podstawie informacji od komórek terenowych. Jak wspominał „Herkules”: o wyroku decydował cały Sztab, nigdy sam „Ogień”. Do ich wykonywania byli doraźnie wyznaczani żołnierze należący do ochrony sztabu.
Oddział Ochrony Sztabu zgrupowania „Ognia” podzielony był na pięć drużyn, dowodzonych przez „Marnego”, „Skałę”, „Ponurego”, „Zająca” i „Śmigłego”. Liczba żołnierzy przebywających bezpośrednio przy sztabie dowództwa wahała się od 60 do 90 ludzi, którzy operowali głównie w rejonie Ochotnicy i masywu Turbacza. Sztab stacjonował najczęściej w szałasach, bacówkach i ziemiankach na Turbaczu, Kiczorze, Starych Wierchach oraz Lubaniu, a operował głównie na terenie Gorców i w okolicznych miejscowościach.
Na ogół kiedy dochodziło do walki grupy sztabowej z przeciwnikiem, „Ogień” obejmował bezpośrednią komendę. Tak było na przykład w czasie walki oddziału sztabowego z KBW w dniu 29 września 1946 r. nad Ochotnicą: „Ogień” dowodził walką osobiście – zaatakowani w obozie partyzanci wycofali się bez strat własnych, zabijając przy tym dwóch żołnierzy KBW. W sierpniu 1946 r. WiN raportował do Londynu:
Uzbrojenie Oddz[iałów] „Ognia”: broń automatyczna, przeważnie pochodzenia angielskiego i amerykańskiego, rkm-y, ckm-y i granatniki. […] W rejonie Turbacza i Obidowej na szczytach gór stoją baraki i silne placówki „Ognia”, pod kontrolą których pozostaje cała okolica ze specjalnym uwzględnieniem szos.
W roku 1946 pod dowództwem „Ognia” znalazła się duża część znaczących i najaktywniejszych jednostek partyzanckich z terenu województwa krakowskiego.
Podobnie jak działający na obszarach Polski północno-wschodniej i północnej mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, podzielił on swoje zgrupowanie na kilkudziesięcioosobowe kompanie, których dowódcy cieszyli się dość dużym zakresem samodzielności, jednak – co najmniej raz w miesiącu – byli zobowiązani do składania „Ogniowi” szczegółowych raportów i przedkładania do akceptacji planów na przyszłość.
1. Kompania działała głównie we wschodniej części powiatu nowotarskiego, na Spiszu i w zachodnich rejonach pow. nowosądeckiego. Oddział liczył ok. 60 osób. Pierwszym dowódcą tej kompanii był związany z „Ogniem” jeszcze z czasów wojny Eugeniusz Melnyczuk „Lis”. Po jego aresztowaniu przez UB dowództwo objął Marin Kubiak „Roman”, po nim Jan Batkiewicz Śmigły”.
Najważniejszym rejonem działania 2. Kompanii były tereny obejmujące obszary Tatr i pogranicza słowackiego przez Zakopane i Kościelisko, aż po Witów i Czarny Dunajec. Liczebność grupy dochodziła do 120 ludzi. Do października 1946 r. dowódcą oddziału był zdemobilizowany oficer 16. pp ppor. Stefan Ostaszewski „Rysiek”. Po jego dezercji, w dniu 17 października 1946 r., „Ogień” mianował dowódcą 2. Kompanii „Powichra”.
Tego samego dnia do grupy zostali wcieleni żołnierze 4. Kompanii „Dzielnego”. W październiku i grudniu oddział został kilkakrotnie rozbity, a „Powicher” wrócił do sztabu zgrupowania. Dowództwo grupy objął wówczas jego dotychczasowy zastępca – Jan Zdybalski „Tom”.
3. Kompania operowała głównie w okolicach Rabki, Chabówki i Raby Wyżnej, lecz obszar jej działania obejmował również tereny zachodniej części powiatu nowotarskiego (i okolic Nowego Targu) oraz południowych rejonów pow. myślenickiego i limanowskiego, aż po powiat nowosądecki. Oddział liczył ok. 75 ludzi. Już w roku 1945 dowodził nim dezerter z WP, por. Henryk Głowiński „Groźny”.
Po śmierci „Groźnego”, w walce z KBW 9 listopada 1946 r., dowództwo grupy objął jego zastępca, pochodzący z Wileńszczyzny Antoni Wąsowicz „Roch”.
Na czele stosunkowo nielicznej, bo liczącej ok. 15 osób, 4. Kompanii stał ppor. Edward Radyga „Łoś”. Działała ona na pograniczu powiatów Nowy Targ i Limanowa oraz we wschodniej części powiatu nowotarskiego. Na skutek poniesionych strat w walce w Szczawie 26 września 1946 r. cała Kompania przyłączyła się w Lubomierzu do grupy sztabowej. 17 października 1946 r. „Ogień” wcielił ją do 2. Kompanii.
5. Kompania działała w południowych rejonach pow. limanowskiego. Liczyła ok. 60 osób. Dowodził nią Kazimierz Paulo „Skała”. Od jesieni 1946 r. Kompania ta działała w ścisłej łączności z samodzielnymi, lecz podporządkowanymi formalnie „Ogniowi”, oddziałami „Błyskawica” Michała Duronia „Wichra” i „Wolność” Stanisława Papierza „Sępa”.
Oddział krakowski zgrupowania „Ognia” był faktycznie 6. Kompanią, wydaje się jednak, że w praktyce nazwy tej nie używano. Założycielem i pierwszym dowódcą tej grupy był Zdzisław Lisik „Mściciel”. Początkowo działała ona tylko w Krakowie.
Używała nazwy Ruch Oporu Armii Krajowej (ROAK) i kontaktowała się z oddziałami Franciszka Mroza „Bobra” z myślenickiego. Po wielu zabiegach udało się nawiązać kontakt ze zgrupowaniem „Ognia” i w 1946 r. podporządkowano oddział Kurasiowi, a dowództwo objął, przysłany ze sztabu zgrupowania Jan Janusz „Siekiera”.
Dnia 18 sierpnia 1946 r. oddział ten zajął więzienie św. Michała w Krakowie, rozpoczęto też systematyczne wypady w okolice Krakowa, szczególnie w miechowskie. 20 września 1946 r. „Siekiera” wiozący raporty do „Ognia” został przypadkowo aresztowany przez patrol KBW.
Wydarzenie to pociągnęło za sobą duże aresztowania wśród członków grupy. Nowym dowódcą zdziesiątkowanej kompanii został mianowany przez „Ognia” Marian Zielonka „Bil”, który stał na jej czele aż do śmierci Józefa Kurasia.
Kolejne Kompanie (7, 8, 9) tworzyły podporządkowane zgrupowaniu „Ognia” oddziały partyzanckie: Grupa „Zemsta” (7. Kompania) działająca na terenie powiatu nowosądeckiego, pod dowództwem Zygmunta Wawrzuty „Zemsty”, a po nim Bronisława Bubliko „Żara”, licząca ok. 30 osób. Grupa „Grot” (8. Kompania) działająca na terenie pow. nowosądeckiego i limanowskiego, pod dowództwem Mariana Mordowskiego „Ojca”, licząca ok. 15 ludzi. Grupa „Huragan” (9. Kompania) pod dowództwem Andrzeja Szczypta „Zenita” działała także na terenie pow. nowosądeckiego i liczyła ok. 35 ludzi.
Nazwę „Huragan” nosił również podporządkowany „Ogniowi” w 1946 r. oddział Jana Ziomkowskiego „Huragana”, działający w pow. wadowickim, liczący ok. 30 osób. Również w pow. wadowickim działał oddział „Błyskawica”, jeden z najaktywniejszych w tamtym rejonie, pod dowództwem byłego żołnierza oddziału AK „Chełm” Michała Dudonia „Wichra”, liczący ok. 70 ludzi.
Na terenie pow. wadowickiego działał także trzeci oddział o nazwie „Huragan”, z którym oddział „Błyskawica” ściśle koordynował swoje działania. Oddział wszedł w skład zgrupowania „Ognia” w sierpniu 1946 r. a jego dowódcami byli kolejno: Mieczysław Sobolewski „Prut”, Stanisław Marek „Orlicz” i Henryk Dołągowski „San”.
Kolejnym, ok. 80 osobowym, doskonale zorganizowanym oddziałem podległym „Ogniowi”, był oddział „Burza” dowodzony przez Mieczysława Wądolnego „Mściciela”, operujący głównie w pow. wadowickim i myślenickim.
W stopniu majora
W 1946 r. „Ogień” nawiązał kontakty organizacyjne z krakowską organizacją konspiracyjną Armia Polska w Kraju, kierowana przez Aleksandra Delmana. Wg niepotwierdzonych informacji miał być mianowany komendantem podległych jej oddziałów zbrojnych na Podhalu i za jej pośrednictwem otrzymać stopień majora.
Utrzymywał też kontakty konspiracyjne z bliżej nieznanymi ośrodkami na Śląsku i Pomorzu oraz w Wielkopolsce. Czterokrotnie spotykał się z kurierem Andrzejem Gocem, który przenosił korespondencję pomiędzy J. Kurasiem a siedzibą polskiego oficera łącznikowego w Monachium.
Oddziały podległe „Ogniowi” rozpoczęły działania zbrojne już w kwietniu 1945 roku. W nocy 17 kwietnia 1945 r. grupa „ogniowców” pod dowództwem Józefa Książka „Jastrzębia” rozbiła PUBP w Nowym Targu, zabijając przy tym czterech pracowników UB. Następnego dnia rozbrojono milicjantów z posterunku w Bukowinie Tatrzańskiej.
23 września 1945 r. oddział Mieczysława Wądolnego „Mściciela” zlikwidował referenta UB z posterunku MO w Babicach (pow. Chrzanów), a po kilku tygodniach doszczętnie rozbił tenże posterunek.
Głównym celem akcji likwidacyjnych „ogniowców” byli funkcjonariusze UB i NKWD, których słusznie uznawano za najważniejsze ogniwo nowego reżimu i zbrojne ramię partii komunistycznej. Nie stosowano jednak zasady odpowiedzialności zbiorowej, a każda likwidacja musiała być umotywowana.
Zgoła inaczej traktował „Ogień” milicjantów. Uważał ich służbę za użyteczną społeczeństwu, którego mieli bronić przed pospolitym bandytyzmem i pilnować porządku. Z racji służby nie byli oni wrogami, tym bardziej, że wielu z nich współpracowało z partyzantami, a represje uderzały jedynie w szczególnie niebezpiecznych funkcjonariuszy współpracujących z UB, jak również w posterunki wyjątkowo aktywne w działaniach przeciwpartyzanckich.
Dowódca odpowiedzialny za czyn strzelców
Ważnym elementem działalności partyzantów było zwalczanie pospolitego bandytyzmu, także wśród nich samych, co jasno wyartykułował „Ogień” w liście z 8 sierpnia 1946 r., pisanym do dowódcy 3. kompanii por. Henryka Głowińskiego „Groźnego”:
Dowódca jest odpowiedzialny za każdy czyn popełniony przez strzelców. Rozkazy dowódcy muszą być wykonywane sumiennie i sprawiedliwie […] Bandy rabunkowe likwidować bez pardonu. […] Pamiętać o opinii oddziału.
Przykładem może być likwidacja w końcu grudnia 1945 r. czteroosobowej szajki Łatanków z Gronkowa, którzy, mimo kilkakrotnych ostrzeżeń „Ognia”, kontynuowali działalność rabunkową.
Takie działania jednały im coraz więcej zwolenników, co potwierdzał w sprawozdaniu za okres od listopada 1945 r. do lutego 1946 r. dotyczącym powiatu Nowy Targ przewodniczący wojewódzkiej kontroli komisji partyjnej PPR Bronisław Pawlik:
Chłopi znów po wsiach pomagają mu [„Ogniowi”] przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja PPR w terenie się wcale nie rozwija a cały Komitet Powiatowy PPR w Nowym Targu pracuje pod strachem.
W raportach KBW z października 1946 r. również nie pozostawiano wątpliwości pisząc, że „sprzyjającymi warunkami działania bandy »Ognia« jest przychylne ustosunkowanie się ludności cywilnej do ww. oraz dogodny teren w jakim ona przebywa”.
Zwalczał Słowaków, żądających Spiszu i Orawy
„Ogień” systematycznie zwalczał także antypolską działalność Słowaków, żądających oderwania od Polski Spiszu i Orawy. Działania te doprowadziły do zaniechania zorganizowanych, grupowych akcji przez nacjonalistów słowackich. Paradoksalnie, nawet w piśmiennictwie komunistycznym dostrzegano fakt, że „bandy »Ognia«” miały zasługi w przywróceniu przedwojennego przebiegu tego kawałka granicy.
„Nie było wypadku, żeby Żyd za samo pochodzenie został zlikwidowany”
Problemem zupełnie innej natury, ale nie mniej ważnym, jest kwestia stosunku „Ognia” i jego żołnierzy do ludności żydowskiej. Niestety, ton dyskusji na temat Kurasia przez wiele lat narzucała komunistyczna propaganda, oskarżająca go o antysemityzm i planowe wyniszczanie Żydów, nie zważając zupełnie na fakt, że na terenie objętym działalnością jego oddziałów przebywały ich wówczas setki.
Nowy Targ i inne okoliczne miejscowości, w których przebywali Żydzi, nie jeden raz były miejscem zbrojnych wystąpień partyzantów „Ognia”, nigdy jednak nie doszło tam z polecenia dowódcy do żadnej akcji, której celem – z powodu pochodzenia – byłby Żyd.
Natomiast bez względu na pochodzenie ginęli z rozkazu „Ognia” funkcjonariusze UB, konfidenci, szczególnie szkodliwi aparatczycy komunistyczni i złodzieje. „Nie było wypadku, żeby Żyd za samo pochodzenie został zlikwidowany” – mówił wiele lat po wojnie , adiutant „Ognia” – Bogusław Szokalski „Herkules”.
Zdrajcą nie byłem i nie będę
21 sierpnia 1945 r. wszedł w życie dekret amnestyjny, jednak „Ogień” nie wierzył w zapewnienia komunistów i nie zamierzał się ujawniać. W swoim liście do UB pisał:
Sprawa złożenia broni: jako Polak i stary partyzant oświadczam: wytrwam do końca na swoim stanowisku „Tak mi dopomóż Bóg”. Zdrajcą nie byłem i nie będę […] Daremne wasze trudy, mozoły i najrozmaitsze podstępy. Gwarancje wolności wydajecie więźniom, których katujecie jak barbarzyńcy. Wstyd i hańba. Swoim postępowaniem doprowadzacie do zguby samych siebie […].
Taka postawa „Ognia”, cieszącego się dużym autorytetem dowódcy największego oddziału na tym terenie, była przyczyną, dla której w całym powiecie nowotarskim do Komisji Likwidacyjnej AK zgłosiło się zaledwie 11 osób.
Jednak w skali województwa rozmiary ujawnienia były niewątpliwie sukcesem komunistów i znacznie osłabiły oddziały partyzanckie, co pozwoliło tym skuteczniej przygotować nowe siły do walki z częściowo zdezorganizowanym podziemiem niepodległościowym.
Żołnierze, którzy pozostali w lesie, zdecydowali się na walkę z siłami represji a jej bezpardonowy charakter był już dla wszystkich oczywisty. Po reorganizacji zgrupowania, partyzanci „Ognia”, począwszy od grudniu 1945 r., przeprowadzili szereg udanych akcji zbrojnych.
- 9 grudnia 194545 r. oddział dowodzony przez por. Henryka Głowińskiego „Groźnego” rozbroił posterunek MO w Łopusznej. Pobito komendanta, zabrano broń, odzież, żywność, pieniądze i wszystkie akta.
- 11 grudnia 1945 r. również oddział „Groźnego” rozbroił siedzibę miejskiego UBP w Rabce i wykonał wyrok śmierci na kierowniku placówki UB, Mieczysławie Stramce.
- 26 grudnia 1945 r. patrol z oddziału „Groźnego” rozbroił posterunek MO w Skawie koło Rabki.
- 31 grudnia 1945 r. żołnierze „Ognia” rozbroili posterunek MO w Odrowążu.
- 19 stycznia 1946 r. rozbrojono posterunek MO w Niedzicy, zniszczono kancelarię i zastrzelono komendanta.
- 20 lutego 1946 r. oddział „Groźnego” zajął posterunek MO w Rabie Wyżnej. Partyzanci nie wyrządzili żadnej krzywdy milicjantom, natomiast rozstrzelali przed budynkiem dwóch funkcjonariuszy UBP z Raby Wyżnej i z PUBP w Nowym Targu.
- 4 sierpnia 1946 r. na Gubałówce, na stacji kolejki linowej, partyzanci z 2 Kompanii „Ognia” stoczyli walkę z grupą operacyjną, która próbowała ich aresztować. Zginęło 8 ludzi z UB, MO i KBW. Partyzanci mieli jednego lekko rannego.
- 18 sierpnia 1946 r. odbyła się jedna z najgłośniejszych i najbardziej znaczących akcji wykonanych przez żołnierzy z 6 Kompanii (krakowskiej), kiedy to zdobyto więzienie św. Michała w Krakowie i uwolniono 64 aresztowanych, z których znaczna część zasiliła zgrupowanie „Ognia”.
- Tydzień później, 25 sierpnia 1946 r., odbito ze szpitala św. Łazarza, aresztowanego przez UB rannego partyzanta Eugeniusza Kadrysia. Leżał on w separatce dla więźniów na oddziale chirurgicznym, pilnowany przez wartownika z WUBP. Nad ranem 10 żołnierzy pod dowództwem Jana Janusza „Siekiery” rozbroło najpierw wartownika z milicji, później obezwładniono UB-owca i milicjanta – sanitariusza. Rannego Kadrysia i jeszcze jednego żołnierza AK z oddziału „Wichra”, zabrano na ciężarówkę , którą zawieziono ich na melinę konspiracyjną w Borku Falęckim. W ogrodzie szpitalnym został rozstrzelany funkcjonariusz WUBP i pielęgniarka, która próbowała wszcząć alarm. Przy zwłokach pozostawiono blankiety z podpisami „Ognia” i „Siekiery”.
- 22 września 1946 r. na szosie Witów – Zakopane, partyzanci z 2. Kompanii urządzili zasadzkę na 12-osobową grupę operacyjną z 2. pułku KBW, powracającą z przeprowadzonej w Witowie akcji przeciw oddziałom „Ognia”. Samochód został ostrzelany silnym ogniem broni maszynowej, w wyniku czego 6 żołnierzy zginęło, 3 zostało rannych a reszta uciekła.
- 5 listopada 1946 r. zorganizowano udaną akcję odbicia kolejnego z partyzantów, który pilnowany przez KBW leżał ranny w szpitalu w Zakopanem. Ludzie „Powichra”, zastrzelili dwóch pilnujących go wartowników z plutonu zwiadu KBW i zabrali rannego kolegę.
50 ataków na posterunki MO, UBP i SOK
W kolejnych miesiącach, do końca 1946 r., partyzanci „Ognia” rozbili kilkadziesiąt posterunków MO, m.in. w Czorsztynie, Piwnicznej, Szaflarach, Ludźmierzu, Frydmanie (trzy ostatnie w ciągu jednego dnia), Wieprzu, Tylmanowej, Łącku, Krościanku i wielu innych miejscowościach.
Wg niepełnych danych, w okresie od października 1945 r. do listopada 1946 r. oddziały ze zgrupowania „Ognia” wykonały ok. 50 ataków na posterunki MO, UBP i SOK na terenie woj. krakowskiego, likwidując przy tym wielu funkcjonariuszy UB i NKWD oraz szczególnie niebezpiecznych lub stawiających opór milicjantów. Żołnierze „Ognia” zlikwidowali m.in.:
- 25 lipca 1946 r. w Kalwarii, kpt. Mikołaja Zabłockiego, doradcę PUBP z ramienia NKWD na powiat wadowicki;
- 30 lipca 1946 r. w Makowie Podhalańskim zastrzelono naczelnika Wydziału III WUBP w Krakowie, Józefa Gleicka-Grabowskiego;
- 11 lipca 1946 r. wykonano wyrok śmierci na naczelniku więzienia w Nowym Targu, Janie Racławskim;
- 14 sierpnia 1946 r. wykonano wyrok na byłym kierowniku UBP w Rabce, Władysławie Filipiaku, który w tym czasie, po skierowaniu do Centralnej Szkoły MBP i służbie w PUBP w Olkuszu, pełnił funkcję oddziałowego w więzieniu Montelupich w Krakowie;
- 28 sierpnia 1946 r. w Nowym Targu zlikwidowano funkcjonariusza tamtejszego PUBP, Stanisława Pyka.
Według danych resortu bezpieczeństwa, przez cały 1946 r. w woj. krakowskim zostało zabitych w walce i zlikwidowanych 165 funkcjonariuszy UB i MO. Znacząca większość przypada na Oddział Partyzancki „Błyskawica” mjr. Józefa Kurasia „Ognia”.
Niewątpliwie podstawą siły zgrupowania „Ognia” był jego rozbudowany i znakomicie działający wywiad oraz poparcie społeczeństwa, które w naturalny sposób uzupełniało system gromadzenia informacji o przeciwniku. Starosta powiatu wadowickiego, w sprawozdaniu sytuacyjnym za sierpień 1946 r. pisał, że „walkę z bandami utrudnia fakt niewątpliwej współpracy ludności miejscowej z bandami”.
Odchodząc w góry, „Ogień” nie zabrał ze sobą wszystkich swoich zaufanych ludzi. Część z nich pozostała w strukturach UB i MO, w urzędach pocztowych, przedsiębiorstwach transportu, zaopatrzenia i w administracji, co także sprawiało, że jego wywiad działał doskonale.
Dzięki tym czynnikom przez dłuższy czas oddziały „Ognia” mogły operowć na dużą skalę. Na terenie powiatu nowotarskiego, poza kilkoma miastami, były one faktycznie gospodarzami terenu. Ludność Podhala w tym czasie zwracała się do Kurasia nawet z prośbami o rozstrzygnięcie sporów sąsiedzkich. Mimo obecności dużych ilości wojska. „Ogień” na swoim terenie czuł się do tego stopnia pewnie, że jego podwładni niekiedy wręcz informowali nowotarski PUBP o miejscach swego pobytu.
Robili to listownie bądź za pośrednictwem komend MO, np. posterunek MO w Szaflarach został zawiadomiony przez partyzantów „Ognia”, że będą oni obecni 25 września 1945 r. na zabawie w Bańskiej. Bez żadnych przeszkód, jak w wolnym kraju, 21 kwietnia 1946 r., o godz. 14:00 Józef Kuraś wziął ślub z Czesławą Polaczykówną w kościele parafialnym w Ostrowsku, kilka kilometrów na wschód od Nowego Targu.
Dla pełnego bezpieczeństwa, położona u stóp Gorców wioska, została ze wszystkich stron otoczona uzbrojonymi w rkm-y patrolami. Po ceremonii zaślubin odbyło się wesele w kwaterze na Górze Waksmundzkiej.
Sytuacja taka nie trwała jednak długo. UB i KBW zdołało w pełni wykorzystać okres zimowej demobilizacji oddziałów zgrupowania na przełomie 1946/1947 dla zadania mu szeregu dotkliwych strat. Niewątpliwie największym sukcesem jaki UB odniosło w styczniu 1947 r., była udana operacja osaczenia por. Mieczysława Wądolnego „Mściciela”, który zginał samobójczą śmiercią otoczony przez KBW 14 stycznia 1947 r.
Dnia 11 lutego 1947 r. został rozbity i wymordowany patrol szefa 2. kompanii kpr. Józefa Szczoty „Marnego”. 10 lutego 1947 r. „Marny” wraz z pięcioma podkomendnymi (w tym z Janiną Polaczykówną „Stokrotką”, szwagierką „Ognia”) udali się na nocleg do willi krakowskiego hufca ZHP zwanej „Śmiechówka”.
Następnego dnia rano, poinformowani o tym fakcie przez agentkę UBP Marię Minczowską ps. „Niezdecydowana”, funkcjonariusze KBW i UB otoczyli dom. Akcję rozpoczęto od wrzucenia granatu do pokoju, w którym spali partyzanci. W czasie walki zginął od postrzału pociskiem dum-dum Władysław Domiczak „Koliba”, a Andrzej Lasak „Podbipięta” popełnił samobójstwo.
Budynek stanął w płomieniach. Pozostali przy życiu „Marny” (ciężko ranny w nogi), „Stokrotka”, Kazimierz Marduła „Tygrys” i Mieczysław Żebrowski „Znicz”, nie widząc żadnych szans, poddali się i wyszli z płonącego budynku. Kazano im położyć się na trawie i na miejscu ich zamordowano, pozostawiając przy życiu jedynie J. Polaczykówną, uznając ją za cenne źródło informacji. Akcja ta była prowadzona pod osobistym nadzorem mjr. Bronisława Wróblewskiego z MBP.
22 stycznia 1947 r. skierowano w rejon stacjonowania „Ognia” 829 ludzi z 6. samodzielnego batalionu operacyjnego KBW oraz 2. samodzielnego zmotoryzowanego pułku KBW. Podzielono ich na siedem pododdziałów operacyjnych i sztab z odwodem.
Do każdego oddziału przydzielono funkcjonariuszy UBP. Zadaniem każdej grupy było „ustawiczne śledzenie, ściganie i nękanie bojówek „Ognia”. Do walki skierowano też oddziały WOP, które zastąpiły wojska NKWD w służbie granicznej. Rozpoczęto również kampanię propagandową, celem pozbawienia „Ognia” poparcia w społeczeństwie.
Posłużono się nawet osobą kpt. Juliana Zapały „Lamparta”, którego nakłoniono do podpisania apelu „Do kolegów Ogniowców”, w którym namawiał ich do ujawniania się. Zakrojone na szeroką skalę akcje wojskowe i pacyfikacyjne w terenie w połączeniu ze wzmożoną pracą agenturalną doprowadziły do aresztowania wielu partyzantów i współpracowników Kurasia.
Jednak całkowita likwidacja zgrupowania nie była taka prosta. „Ogień”, mający duże doświadczenie bojowe, wspierany wyjątkowo rozbudowaną siatką terenową, często zmieniał miejsca postoju i skutecznie wymykał się obławom.
Straty jakie zgrupowanie poniosło w listopadzie, grudniu 1946 i styczniu 1947 r., czyli w okresie zimowego rozlokowania części oddziałów i poszczególnych osób na wiejskich kwaterach, znacznie osłabiły całość i spoistość zgrupowania, ale nie były tożsame z jego rozbiciem.
Zgrupowanie nie straciło zdolności mobilizacyjnych i w myśl planów „Ognia” na wiosnę oddziały ponownie miały się zebrać i powiększyć. Nie dane jednak było „Ogniowi” zrealizować tych planów. 10 lutego 1947 r. kierownik PUBP w Nowym Targu Adam Podstawski zwerbował nowego agenta – Stanisława Byrdaka, któremu nadano pseudonim „Orientacyjny”.
Złożył on meldunek o miejscu kwaterowania sztabu „Ognia” na „Wspólnej Młace” położonej w masywie Kudłonia. O świcie 18 lutego obława KBW-UB dotarła na miejsce i uderzono na obóz. Po krótkiej walce udało im się partyzantom wycofać, jednak stracili jednego zabitego, Józefa Srala „Smaka”. Po tej operacji „Ogień” podzielił swój oddział sztabowy na mniejsze, kilkuosobowe grupki, które skierował na kwatery we wsiach.
Sam na czele zaledwie sześciu ludzi 20 lutego 1947 r. zszedł najpierw do Waksmundu, a następnie znalazł schronienie w domu Józefa Zagaty w Ostrowsku. Byli z nim Jan Kolasa „Powicher”, Stanisław Sral „Zimny”, Kazimierz Kuraś „Kruk” (bratanek „Ognia”), Franciszek Dróżdż „Szpak”, Stanisław Ludzia „Harnaś” i łączniczka Irena Olszewska „Hanka”.
Próbował popełnić samobójstwo
Kolejny donos „Orientacyjnego” sprawił, że 21 lutego 1947 r. dom Zagaty, a następnie sąsiedni dom Pacha, zostały otoczone. Nowotarskie UB informacje otrzymało ok. godz. 9:30. Niedługo później czterdziestoosobowa grupa z odwodu Wojsk Wewnętrznych, wzmocniona przez dziesięciu funkcjonariuszy UB i MO, wyjechała do Ostrowska.
Całością dowodzili i akcję naprowadzali: mjr Wróblewski z MBP, kpt. Szwajgert i kpt. Dworakowski z WBW w Krakowie, por. Podstawski – kierownik PUBP w Nowym Targu, por. Słabczyk z KP MO w Nowym Targu i ppor. Zawada z WUBP w Krakowie.
Atak na dom, w którym przebywał „Ogień” rozpoczęto ok. godz. 13:00. Wcześniej otoczono cały kompleks zabudowań w trójkącie trzech dróg. W trakcie strzelaniny „Powicher” wraz z rannym „Harnasiem” zdołali się przebić i uciec. Zginęli „Zimny” i „Kruk”. „Szpakowi” udało się ukryć. Partyzanci najpierw niepostrzeżenie przeniknęli do sąsiedniego budynku.
Podpalono zabudowania, ale „Ogień” wraz z „Hanką” zdołał przedostać się do kolejnego budynku Marii Kowalczyk-Pachowej. Został tam otoczony i wezwany do poddania się. Odmówił, rozkazując skorzystać z tej propozycji „Hance”.
Po jej wyjściu z budynku „Ogień” próbował popełnić samobójstwo. Wprawdzie strzał w skroń nie spowodował natychmiastowego zgonu, jednak próby uratowania mu życia okazały się nieskuteczne. Major Józef Kuraś „Ogień” zmarł po północy, 22 lutego 1947 r.
Do dziś nie ma swojego grobu
Major Józef Kuraś „Ogień” do dziś nie ma swojego grobu, UB nigdy nie ujawniło miejsca jego pochówku choć wiele wskazuje na to, że po śmierci legendarnego partyzanta jego szczątki spoczęły na Rakowicach w Krakowie, w kwaterach gdzie grzebano partyzantów, którzy zginęli z rąk komunistycznego aparatu bezpieczeństwa.
W sprawie ukrycia zwłok „Ognia” ówczesny kierownik Sekcji ds. Walki z Bandytyzmem PUBP w Nowym Targu, Kazimierz Jaworski, wyraził się jasno: „Nie chcieliśmy pochować go na ziemi nowotarskiej, aby jego grób nie stał się miejscem manifestacji, składania kwiatów itp”.
W walce z komunistami zginęło lub zostało zamordowanych ponad dziewięćdziesięciu podkomendnych „Ognia”. Miejsce pochówków zdecydowanej większości z nich także do dzisiaj nie udało się odnaleźć.
Byli toczącą ciężkie boje odwrotowe ariergardą Polski Niepodległej
Śmierć Józefa Kurasia zbiegła się w czasie z uchwaleniem amnestii, w ramach której ujawniło się oficjalnie 376 żołnierzy i 134 współpracowników oddziału. Niestety, tak jak w innych rejonach Polski, komuniści nie zamierzali dotrzymać jej warunków i niedługo później ujawnieni byli aresztowani i skazywani na wieloletnie wyroki z karą śmierci włącznie.
Spowodowało to powrót części partyzantów „Ognia” w góry i podjęcie dalszej bezpardonowej walki. Już w marcu 1947 r. pojedynczy żołnierze „Ognia” rozpoczęli działania przeciwko resortowi i konfidentom, jednak nie miały one jeszcze charakteru zorganizowanego.
W maju kilkunastoosobowy oddział zorganizował Józef Świder „Mściciel” (po jego śmierci dowodził Tadeusz Dymel „Srebrny”, a po nim Stanisław Ludzia „Harnaś”). Występowali pod nazwą „Wiarusy” lub III kompania AK względnie ROAK.
Według szacunków bezpieki, działający głównie w powiatach nowotarskim i limanowskim, oddział „Wiarusy” przeprowadził w latach 1947-1949 ponad 200 akcji, podczas których zginęło 48 osób (w tym 30 funkcjonariuszy MO, UB i KBW).
Większość partyzantów oddziału do lipca 1949 r. zginęła w walce lub została aresztowana, a następnie skazana na śmierć. W latach 50. komunistyczne więzienia opuścili tylko nieliczni.
Śmierć „Ognia” i rozpad jego zgrupowania partyzanckiego, a następnie likwidacja „Wiarusów”, kończy rozpoczętą w 1939 r. walkę Podhalan o niepodległą i suwerenną Polskę, zaś wieloletnia inwigilacja ludzi „Ognia” przez SB potwierdza tylko ważne miejsce Ich walki z siłą narzuconym, obcym i zbrodniczym reżimem.
Przeszło pół wieku później, 13 sierpnia 2006 r., śp. Prezydent RP Lech Kaczyński wraz ze Zbigniewem Kurasiem, synem „Ognia”, dokonał uroczystego odsłonięcia w Zakopanem, w obecności kilku tysięcy ludzi, wzniesionego staraniem Fundacji „Pamiętamy”, pomnika upamiętniającego Józefa Kurasia „Ognia” i blisko stu jego podkomendnych, którzy padli w walce o wolność. 12 sierpnia 2012 r. przy szlaku na Turbacz odsłonięto kolejny pomnik, ufundowany również przez Fundację „Pamiętamy”, poświęcony partyzantom walczących w Gorcach z niemieckim i komunistycznym zniewoleniem.
Pomnik w kształcie brzozowego krzyża nakrytego partyzancką czapką upamiętnia żołnierzy Konfederacji Tatrzańskiej, Armii Krajowej, Ludowej Straży Bezpieczeństwa, Zgrupowania „Błyskawica” Józefa Kurasia „Ognia” oraz partyzantów postogniowego oddziału „Wiarusy”.
Nie było już się gdzie wycofać
Tych wszystkich, którzy byli – jak to pięknie ujął prof. Andrzej Paczkowski – „toczącą ciężkie boje odwrotowe ariergardą Polski Niepodległej. Tyle, że nie było już się gdzie wycofać”.
Powiązane linki:
- Grzegorz Wąsowski, Od pułkownika UB do Jacka Kuronia, czyli jak na przestrzeni lat hańbiono imię pewnego dzielnego Górala. Rozważania o pamięci.
- Grzegorz Wąsowski, Krótka refleksja na temat kontrowersji wokół postaci Józefa Kurasia „Ognia”, odpowiedniej perspektywy i patriotyzmu pejzażu.
- Józef Kuraś Ogień Maciej Korkuć Audiobook PL Książka czytana
- „Postanawiam niżej wymienionemu uznać stopień wojskowy MAJORA…” ZOBACZ DOKUMENT potwierdzający stopień oficerski „Ognia„
Autor: Grzegorz Makus
historyk, absolwent UMCS, twórca strony „Żołnierze Wyklęci – Zapomniani Bohaterowie” poświęconej antykomunistycznemu podziemiu w Polsce po 1944 r., badacz dziejów oddziału partyzanckiego WiN Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” i Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego”. Autor publikacji historycznych i przeszło 50 artykułów prasowych dotyczących niepodległościowego podziemia, publikowanych m.in. w „Gazecie Polskiej”, „Gazecie Polskiej Codziennie” i „Nowym Państwie”. W 2009 r. odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego „Złotym Krzyżem Zasługi” za wkład w przywracanie pamięci o żołnierzach antykomunistycznego podziemia.