W czwartek 28 listopada mieliśmy niezwykle miłą i ważną dla nas wizytę. Odwiedziła nas – mieszkająca w Australii – sybiraczka Teresa Sosnowska, córka por. Kazimierza Żebrowskiego „Bąka”, wraz z rodziną.
Do Polski rodzina Kazimierza Żebrowskiego „Bąka” i jego syna Jerzego „Konara” przyleciała aż z Australii – z Melbourne i okolic. Odwiedzili nas m.in. córka „Bąka” Teresa Sosnowska, jego wnuczka i prawnuczka.
Bliskich żołnierza NSZ oprowadziliśmy po wystawie stałej Muzeum. Opowiedzieliśmy o historii żołnierzy walczących z komunistami, koncentrując się na losach „Bąka” i „Konara”.
Rodzina Kazimierza Żebrowskiego weźmie udział w obchodach 75. rocznicy śmierci porucznika i jego syna Jerzego, które odbędą się w Łomży i okolicy w dniach 29 listopada – 2 grudnia.
W niedzielę 1 grudnia nastąpi odsłonięcie i poświęcenie pomnika poświęconego Żebrowskim – pomnik znajdować się będzie w Mężeninie, w miejscowości, w której ojciec z synem tragicznie zginęli.
Kazimierz Żebrowski ps. Bąk urodził się 4 marca 1901 r. w zaścianku Żebry-Wybranowo w powiecie łomżyńskim. Po wojnie obronnej 1939 r. został komendantem ZWZ Szczepankowo, a od 1943r. żołnierzem NSZ.
Pod koniec 1944 r. został aresztowany przez sowietów i zesłany do łagru. Po kilku miesiącach przeprowadził udaną ucieczkę i wrócił w rodzinne strony.
Por. „Bąk” był bardzo lubiany i szanowany wśród swoich podwładnych oraz odznaczał się wybitnymi zdolnościami organizacyjnymi. W kwietnia 1948 został komendantem NZW Powiatu Łomża oraz Wysokie Mazowieckie, a w lipcu 1948 stanął na czele Komendy Okręgu Białystok NZW.
O jego patriotyzmie i woli walki o wolną Polskę niech zaświadczy fragment listu z 1946 r. do żony , która przebywała w tym czasie na Zachodzie:
(…) Ja z Polski nie wyjadę, bo za bardzo ją kocham, tutaj się urodziłem, tutaj umrę albo legnę.
Kazimierz Żebrowski zginął, razem z synem Jerzym Żebrowskim ps. Konar, 3 grudnia 1949 r. w Mężeninie (pow. łomżyński). Stało się to podczas obławy grupy operacyjnej UB-KBW.
Ostatnie chwile Komendanta i jego syna tak opisuje Teofil Lipka – gospodarz, u którego się ukrywali:
(…) „Bąk” z synem biegną w kierunku olszyny. Ci z podwórka grzeją do nich. „Konar” zachwiał się, krzyczy: Tato! Jestem ranny – i zwalił się na ziemię.
„Bąk” zaraz się wrócił, ukląkł przy głowie syna, przeżegnał się, przystawił mu pistolet do głowy i dwa razy strzelił. Tamci krzyczą, żeby przestał się bić.
„Bąk” strzelił sobie w głowę. Bój się skończył.